Oregano
Oregano czyli lebiodka pospolita kojarzy nam się najczęściej z pizzą. Jest to dla wielu z nas obowiązkowy dodatek do tego włoskiego dania. I dobrze, że za każdym razem po nie sięgamy, gdyż oregano kryje w sobie doprawdy niezwykłe właściwości lecznicze. Zobaczcie sami.Jeśli przeczytacie ten artykuł do końca z pewnością zaczniecie dodawać oregano do każdej potrawy. Polecam na razie tylko na próbę: pizzę polską, pulpety w sosie pomidorowym i krem z pomidorów.
Nauka zna około czterdziestu różnych odmian oregano, ale tylko kilka z nich posiada właściwości lecznicze. Wyciąg z jego specjalnie wyselekcjonowanych odmian potrafi zwalczyć groźne infekcje bakteryjne, wirusowe i grzybiczne; nawet te, z którymi nie radzą sobie współczesne antybiotyki! A ponieważ zawiera on silne przeciwutleniacze, zapobiega również niektórym rodzajom nowotworów i… odmładza:)
O zbawiennym działaniu tego ziela wiemy z dokumentów, które zostawili nam starożytni: Babilończycy, Egipcjanie oraz Grecy. Stosowali wyciągi z oregano jako panaceum niemal na wszystkie choroby od niestrawności i biegunki począwszy, poprzez katar, bóle uszu, zębów, reumatyzm, dnę, infekcje układu moczowego, a na wściekliźnie skończywszy. To oczywiście nie wszystko; oregano było dla nich lekiem na schorzenia układu oddechowego, problemów z sercem, ale też do pielęgnacji skóry czy konserwowania żywności.
Arystoteles zaobserwował niezwykłe zachowanie dzikich, górskich kozic zamieszkujących górzyste tereny Hellady. Zwierzęta te były często ranione strzałami myśliwych. Z powodu trudnego terenu niejednokrotnie jednak uchodziły z życiem. Ciężko ranne docierały jakoś do krzewinek pewnego gatunku ziela, żuły je i nakładały ów specyfik na rany, lecząc się w szybkim tempie. Jak możemy się domyśleć, kozice te ratowały się pewnym zbawiennym podgatunkiem oregano!
Także w kolejnych stuleciach chwalili je medycy. Wyciągiem z oregano leczono trąd, biegunkę, wymioty, żółtaczkę, łuszczycę i grzybicę. Biegli w sztuce medycznej przepisywali je nawet przy guzach macicy, infekcjach pęcherza, przy powiększonych węzłach chłonnych, a zatem przy stanach zapalnych organizmu (bo taka opuchlizna to właśnie na ogół sygnalizuje). Właściwie trudno znaleźć chorobę, z którą – według naszych przodków – zioło to lub wyciąg z niego nie poradziłyby sobie.
Chwaliła oregano także medycyna chińska, zalecając jego stosowanie między innymi w gorączkach i biegunkach. I tak było aż do początków XX wieku, kiedy to miejsce leków naturalnych najpierw powoli, a potem w coraz bardziej oszałamiającym tempie zaczęła zajmować wszechobecna chemia, a zwłaszcza antybiotyki. Z aptek i domowych apteczek poznikały nalewki, wyciągi, oliwki i specyfiki z oregano, i to na długie lata. Działo się tak, dopóki nie okazało się, że antybiotyki wcale nie likwidują wszystkich zdrowotnych problemów, a co gorsza, często stają się jedną z przyczyn problemów o światowej skali… Można tu podać klasyczny już przykład grypy AH1N1.
Doktor Frances Ann Draughon, naukowiec z Uniwersytetu Georgia w USA zajmuje się m.in. badaniami wpływu naturalnych substancji antybiotycznych na bezpieczeństwo żywności. Zainspirowana osiągnięciami starożytnych medyków poddała wyciąg z oregano wszechstronnym badaniom naukowym. Odkryła, że substancje czynne zawarte w oregano (m.in. karwakrol i tymol) okazały się niezwykle skuteczne w niszczeniu wszystkich badanych przez nią mikroorganizmów chorobotwórczych. Idąc za przykładem dr Draughon (lub z własnej inspiracji), wielu współczesnych naukowców zajmujących się medycyną i farmacją, poszukuje obecnie alternatywnych rozwiązań terapeutycznych, znajdując często natchnienie w starych zielnikach. A szczegółowe badania dzięki nowoczesnym środkom, aparaturze, odczynnikom chemicznym udowodniają za pomocą „szkiełka i oka” to, co medycy sprzed setek, a nawet tysięcy lat wiedzieli intuicyjnie, a potwierdzali metodą prób i błędów: że sama natura stworzyła leki zwalczające niemal każdą chorobę. Trzeba je tylko odkryć (niejednokrotnie „wyważając dawno otwarte drzwi”, czyli powielić odkrycia dokonane przed wiekami) i nauczyć się stosować je w praktyce.
I co wy na to? Sięgamy po lebiodkę pospolitą? Ja na pewno tak!
Źródło: 4wymiar.pl