Do boju, czyli test mulitcookera Redmond RMC-280E PL
Gotuje, piecze oraz smaży na prawie wszystkie znane nam sposoby. Coraz częściej w domowych kuchniach spotkać można sprzęt typu Multicooker, który przygotuje za Was obiad, co pozwala na zajęcie się równolegle innymi obowiązkami. Przetestowaliśmy jedno z tych urządzeń, aby sprawdzić, jak się sprawuje w kuchennym boju o obiad.
Pasjonat sztuki gotowania mógłby w tym miejscu stwierdzić: – Ale przecież to zabija całą sztukę, kreatywność, jaką jest tradycyjne gotowanie. Nie trzeba kontrolować ognia pod patelnią, czy też pilnować aby rosół nie bulgotał w garnku! Całą przyjemność zabiera nam robot. Wcale nie! Korzystanie ze sprzętu jest udogodnieniem i faktycznie może za nas przygotować danie, jednak pozostawia sporo miejsca dla tych, którzy nie potrafią wrzucić wszystkiego do gara i bezczynnie czekać na ciepły posiłek. Urządzenie skraca czas etapów gotowania, które w tradycyjnych garnkach odbywają się czasem (moim zdaniem) zbyt długo. Testując Multicookera korzystałem z urządzenia marki Redmond model RMC-280E PL. Przygotowałem w nim dwie potrawy, testując podczas gotowania różne techniki obróbki produktów.
Pierwsze wrażenia
Przy rozpakowywaniu sprzętu chodziła mi po głowie myśl, czy znów będę się siłował z włożonymi na siłę wypełniaczami ze styropianu. W takich momentach zaczynam już sobie w głowie tworzyć taktykę, gdzie najlepiej złapać i jak to wyciągać, aby nie skruszyć tego trzeszczącego i sypiącego się białymi kulkami materiału. Ku mojemu zdziwieniu rozpakowanie poszło całkiem gładko. Po wyciągnięciu przy pomocy wbudowanego uchwytu, który składa się z tyłu urządzenia, postawiłem sprzęt na blacie. Po pierwszych trzech sekundach gapienia się na design i szukania przycisków zauważyłem, że wyświetlacz pokazuje godzinę. Spodobało mi się to, uznałem że to bardzo przydatne tym bardziej, że dopiero co rozpakowałem z kartonu w którym Multicooker nie był podłączony do prądu. Dosłownie chwilę zajęło całkowite podłączenie, włączenie i zapoznanie się z podstawową obsługą.
Gotowanie ogólne
Na pierwszy ogień poszła zupa krem z pomidorów. Przygotowałem składniki i zabrałem się za sparzenie pomidorów. Po wlaniu zimnej wody do ceramicznej misy, mogłem wrzucać do sparzenia pomidory już po niecałych 9 minutach, by po chwili móc je obrać. Aby przystąpić do dalszych prac musiałem wyjąć misę i wylać wodę. Ta operacja przebiegła bardzo sprawnie, tylko przy użyciu samych rękawic kuchennych. Nie było żadnych problemów, a przecież ci z Was, którzy często ich używają doskonale wiedzą, jak czasem ciężko się nimi operuje – zwłaszcza przy szklanych naczyniach żaroodpornych.
Smażenie warzyw
Do przygotowania bulionu warzywnego potrzebowałem najpierw podsmażonej startej włoszczyzny. Wrzuciłem odrobinę masła z łyżką oliwy, ustawiłem program „smażenie”, tryb „warzywa” i po kilku chwilach tłuszcz był odpowiednio rozgrzany, aby wrzucać składniki. Początkowo smażyłem przy otwartej pokrywie, by móc mieszać (kucharski odruch – czasem trzeba delikatnie pomieszać w daniu lub tylko szturchnąć produkt, co w rezultacie nic nie zmienia), lecz po chwili ją zamknąłem, żeby sprawdzić, jak ten proces się odbywa gdy nikt nad nim nie stoi. Po 5 minutach otworzyłem i byłem zaskoczony stopniem przygotowanych produktów. Sądziłem że w zamknięciu warzywa bardziej się podduszą niż usmażą. Myliłem się, były w takim stanie, jakiego oczekiwałem po podsmażeniu. Przyszedł czas na dodanie pomidorów i zmianę programu.
Zupa
Po 20 minutach gotowania w trybie „zupa”, który charakteryzuje się tym, że urządzenia stale zmienia temperaturę w przedziale 60 – 100 stopni Celsjusza, mogłem śmiało wyciągnąć misę i przelać zupę przez sito. Przecieranie odbyło się dosyć szybko, ponieważ warzywa zdążyły się idealnie rozdrobnić. Pozostało doprawienie, jeszcze chwilę grzania i krem był gotowy.
Smażenie/pieczenie
Zamarynowane wcześniej mięso przed przygotowanie gulaszu powinno się najpierw usmażyć krótko z każdej strony, aby zamknąć pory i tym samym zatrzymać wszystkie soki wewnątrz. Od tego więc zacząłem. Program do smażenia mięsa, o niższej temperaturze niż w przypadku warzyw, sprawnie sobie z tym poradził. Tu nadarza się chwila, w której po raz kolejny każdemu kucharzowi pojawi się uśmiech na ustach. W tym procesie nie obejdzie się bez przemieszania podczas smażenia. A przy użyciu plastikowej szpatułki dołączonej do zestawu, miesza się bardzo przyjemnie. Jej kształt jest dobrze wyprofilowany do kształtu miski.
Po smażeniu mięsa i dodaniu warzyw ustawiłem program do pieczenia. Miałem dylemat, czy piec jak warzywa, czy jak mięso, ponieważ trybów jest kilka do wyboru, a każdym można osiągnąć inny rezultat. Użyłem programu do pieczenia warzyw i byłem bardzo usatysfakcjonowany. Już po 25 minutach pieczenia mięso było miękkie i czułem, że jeszcze tylko chwilka, a obiad będzie gotowy. Tak właśnie było, po 30 minutach pieczenia mięso było kruche i soczyste zarazem, a warzywa się nie rozgotowały. Efekt ten został uzyskany dzięki zaworowi pary, który pozwala na równomierne jej ujście.
Czeka jak żona z obiadem i grzeje jak bemar
Obie potrawy, gdy z osobna się znudzą, można połączyć i tym samym stworzyć pyszną zupę gulaszową, która przygotuje się sama przed Waszym powrotem do domu. Sprawdziłem również system opóźnionego startu, co pozwoliło przygotować posiłek na konkretną godzinę. Nie każdy może sobie pozwolić, aby oderwać się od swoich obowiązków, jednak jak się okazuje to nie stanowi problemu. Ten elektroniczny kucharz ma tryb podtrzymywania stałej temperatury dania przez 12 godzin.
Znalazłem nić porozumienia
Po przygodzie z Multicookerem, ja tradycjonalista, nabrałem przekonania do tego urządzenia. Uświadomiłem sobie, że wcale nie zabijam swojej pasji używając urządzenia, które mnie wyręcza, wręcz przeciwnie. Zamiast samodzielnie machać szpatułkami na patelni i w garnkach, z zegarkiem w ręku kontrolując czas, mogłem robić co innego. Na przykład grać na konsoli :D
Super sprzęt, ale myślę, że za jakiś czas stanie się bardziej popularny w Polsce.