Co jedzą studenci? …czyli kreatywność bez granic
Ze studiami chyba każdy miał do czynienia, chociażby o nich słysząc. To niezwykle intensywny, nadzwyczajnie wynalazczy i stale zadziwiający okres w życiu, kiedy przekonujemy się o wielu rzeczach. Na przykład o tym, że pieniądze wcale nie wywodzą się z portfela, a jedzenie nie pochodzi z lodówki. No właśnie… frywolna i rezolutna kreatywność w temacie kulinarnym kiełkuje i rozrasta się w studenckich umysłach podczas ostatniego tygodnia miesiąca, kiedy to zostaje im 12 złotych polskich do dnia alfy i omegi, czyli upragnionej transakcji rodzicielskiej. Przedstawiamy ten dramatyczny tydzień od kuchni, ku przypomnieniu lub przestrodze, która i tak nigdy nie odnosi sukcesu – gehenna powtarza się co miesiąc.
Poniedziałek
Tydzień zaczyna się spięciem czterech literek po obczajeniu, że konto bankowe jest zbiorem absurdalnym – po dodaniu do niego dowolnego elementu i tak nic się nie wyciśnie, gdyż saldo jest głęboko ujemne. Wnet student doświadcza nagłego rozluźnienia, bo przypomina sobie: przecież mam w zamrażarce matczyny bigos w pudełku po lodach i pierogi od babci! Poniedziałek to dzień przeproszenia się ze swojskim jadłem, całodniowej Wigilii i przyznania – każdy student jest czasem słoikiem.
Wtorek
Po pieczołowitym przeszukaniu całej galanterii i garderoby w celu wyszperania wszystkich zaskórniaków i reszt z warzywniaka, okazuje się, że jest prawie dobrze. Wtedy studenci na ostatniej fali burżujstwa mogą pozwolić sobie na wykwintne danie, czyli pulpę ryżową z owocowym jogurtem za 89gr – prawie jak szampan z truskawkami, albo bryłę makaronową z keczupem – prawie jak krewetki z kawiorem. Studenckie życie uczy, że 'prawie’ wcale nie robi różnicy.
Środa
Środek tygodnia owocuje również połowicznym podziałem studenckich preferencji. Dla pierwszej grupy środa stanowi dzień orientalny, jednak intrygujący jest tutaj fakt, że bez względu na kierunek i wydział, studenci promują kulturę azjatycką. Na zawalone książkami (???) studenckie biurka wjeżdża więc zupka instant: chiński złoty kurczak, tajska krabowa, zupka Suon Tang, Kim Chi oraz Jelit Skręt. Te kosmopolityczne zapędy bojkotuje druga grupa, promująca regionalne wyroby, przy czym największym uznaniem wśród pro lokalnych studentów cieszą się parówki 3% mięsa z Zawiercia oraz pierwszorzędna mortadela z Pścimia Dolnego.
Czwartek
Czwartkowa jutrzenka zwiastuje Międzyuczelniany Dzień Studenta Piekarza. Aby wesprzeć piekarskie związki zawodowe, z którymi studenci są w odwiecznej komitywie, zakupuje się symboliczny bochen klasycznego białego chleba. Studenckie środowiska prześcigają się w finezyjnych przepisach chlebowych na każdą porę dnia! Przyrządzają chleb smażony w jajku, wykwintne kromki oprószone solą i pieprzem, nowatorskie tosty spod żelazka i kanapki z chlebem, a na deser… chleb z cukrem! Uciechy nie ma końca.
Piątek
Pokątna studencka religia głosi, że jeśli przez cały tydzień student pości, to w piątek może sobie pofolgować. Nadchodzi czas na Gulasz Jumator, czyli ósmy grzech główny (akademicki). Ekstremalność, karygodność i niepowtarzalność tego jednogarowego dzieła polega na przygarnianiu (czyt. jumaniu,z łac. yumae) poniewierających się po wspólnej akademickiej lodówce resztek i duszenia ich po osłoną pokrywki. Ten, kto zgrzeszył, wie jak niezrównanie smakuje Jumator na smalczyku z pierwszej półki, przyschniętej marchwi z drugiej oraz konserwy rybnej ukrytej (chyba niebyt dobrze) w dolnej lodówkowej szufladce.
Sobota
W tym dniu trzeba się poważnie zastanowić, czy jedzenie na pewno jest najważniejsze.
Niedziela
Końcówka weekendu przynosi wysuszonym weteranom akademii prawdziwe rarytasy. Głodni studenci łykają świeże miejskie powietrze, pełnowartościowe promienie słońca, a szczęściarze załapują się w zimie jeszcze na odżywcze płatki śniegu. Tradycyjną studencką kolacją niedzielną są okruchy z tostera, a jeśli uda się z nich ułożyć kromkę, można dodatkowo posmarować ją… nożem.
α Mistyczny Poniedziałek Ω
Oto nadszedł dzień reinkarnacji i odrodzenia się jak student z popiołów. Serca wyrywają się z piersi, kiszki grają marsza, żołądki budzą się z zimowego snu, a drżące z podekscytowania dłonie chwytają za telefony. W każdym większym mieście posiadającym ośrodki akademickie, następuje wtedy przeciążenie sieci telekomunikacyjnej oraz wzmożony ruch uliczny, gdyż studenci masowo zamawiają wielką pizzę salami cztery sery z sosami i dostawą na stancję. Carpe diem!
A co jedzą wrocławscy studenci? Zajrzyjcie do akademickich lodówek i kredensów!