Relacja z Targów Turystycznych (cz.I)
Doznania estetyczne, jak i smakowe samej części kulinarnej były warte wszystkich pieniędzy. Aby dotrzeć na scenę główną, czyli arenę potyczek kucharzy, było trzeba nieźle się nagłowić. Ale było warto.
Na początku dwóch Panów rzeźbiących w… owocach. Carving, czyli owocowe dekoracje nie są czymś dziwnym dla każdego, kto był choć raz w trochę lepszym hotelu choćby w Turcji, czy Egipcie. Jednak czapki z głów przed naszymi rodakami, którzy nie odbiegają niczym od światowej czołówki (przynajmniej tak mi się wydaje).
Niedoczekanie, Pan Robert Poliński rozpoczął swoje show. Dawno nie widzieliśmy takiego wodzireja wśród kucharzy. Chętnie pooglądalibyśmy program tv, w którym Pan Robert sypałby żartami jak z rękawa. Był on chyba najbarwniejszą postacią wśród wszystkich występujących szefów kuchni. Interakcja z uczniami z Łodzi była godna pozazdroszczenia. Ale do rzeczy, co było do jedzenia?. Pan Robert stworzył trzy rodzaje „koktajli inaczej”. Pierwszy: przekładaniec ryżu z musem truskawkowym (ciekawe połączenie zmiksowanych truskawek z winegretem).
Drugi i trzeci to mieszanki makaronu typu „wykałaczkowego” z pesto oraz surową papryką i mozzarellą lub ogórkami i szynką parmeńską. Nam przypadł do skonsumowania wariant z papryką. Powiemy tak, pesto bardzo dobre.
Też tam byłem, było super!